czwartek, 21 maja 2009

Na życzenie Włodka:)


W czasie gdy Chłopaki przygotowywali się mentalnie i fizycznie na Chorwacką ekspedycję, ja postanowiłam nie być gorszą i zaatakować Jurę.

Pierwsze przymiarki zaczęły się od krótkiego wypadu "rozeznaniowego" w przedostatni weekend kwietnia. Jak miło było powrócić po długiej zimie, spotkać znajomych i powłóczyć się wśród Podlesickich skał...Wyjazd był mocno rozgrzewkowy. Mimo to, razem z Bartkiem zaatakowaliśmy rysę bez nazwy (wariant Diagonali uciekający w jej połowie na prawo). Nie zniechęciło mocne wahadło, potłuczone plecy, poranione palce i mocne zmęczenie... "Zawieszamy wędę i będziemy męczyć. Aż pójdzie!" zaapelowałam do Bartka. Za którymś razem poszło.Weekend się skończył. Umówiliśmy się na majówkę na próbę poprowadzenia rysy.


Plany sie zmieniły. Majówkę mieliśmy spędzić w większym gronie w Rzędkach. Rano w czwartek byliśmy z Barktiem na miejscu. Reszta znajomych miała dojechać po południu. Jednak i tutaj plany ponownie przybrały inny tor. Gdzieś po godzinie 21...deszcz, burza a my bez namiotu...krótki telefon do Jarka...Niepewność czy znajdzie się dla nas miejsce w Podlesicach..."Przyjeżdzajcie!" Sa dwa rodzaje znajomych. Na jednych możesz liczyć zawsze i wszędzie. Nawet w środku nocy.Inni są Twoimi znajomymi tylko wtedy, gdy jesteś im potrzebny...bez komentarza. Jako, że w trudnych sytuacjach zawsze trzeba znaleźć jakąś jasną stronę, pocieszaliśmy się z Bartkiem faktem, że będziemy mieli okazję na poprowadzenie niedkończonej rysy na Długiej Granii. Bartkowi się udało. Gratulacje! Mnie sie nie udało. T. Piotrowski pisał, że podobno "Niemożliwe - to raczej bariera psychiczna niż fizyczna". Zabrakło mi psychy. Może następnym razem...
Znaleźliśmy sobie inny cel. Skrzata.Złośliwe, małe, zapomniane stworzenie, ze starymi spitami. Podobno dość techniczna droga. Zawiesiliśmy wędę.Poszłam na pierwszy ogień. Z blokiem w połowie. Pierwszy raz robiłam takie trudności.Palce mi się trzęsły. Zmęczenie połączone z radością. Mimo, że nie było to "czyste" przejście,to bardzo budujące. Bartek po paru dniach poprowadził skrzata. Jego pierwsze VI.2 RP :)
Odwiedziliśmy też z Jarkiem i Dzikusem Mirów. Żytnia Wyborowa I Inne Kobiety VI.1 OS. Mętlik totalny w głowie bo jakoś nam łatwo poszło...Zjechałam i mowię do Bartka "kurde...jesteś pewien że to było VI.1?" Potem siedzieliśmy i patrzyliśmy jak inni sie tam męczyli, więc może i miało to jednak VI.1."Może to po tym Skrzacie nam tak łatwo poszło" myślał na głos Bartek. Sama nie wiem...Odniosłam wrażenie, że bardziej się nagimnastykowaliśmy na Tatrzańskiej Piątce na turni Kukuczki (piękna droga notabene) niż na Żytniej...
Sezon zaczęty.Ja jestem bardzo zadowolona, mimo, że nie udało mi się wszystkich dróg dokończyć. No ale w końcu to dopiero maj...jeszcze pare miesięcy przede mną :)

PS. Wielkie dzięki za wino chorwackie :)

środa, 20 maja 2009

Paklenica po raz trzeci - relacja video

Mamy przyjemność poinformować, iż dnia 19.05.2009 (w godzinach popołudniowych) odbyła się prapremiera relacji video z Team Bro Climbing Expedition 2009 :) Materiał dostępny jest pod adresem: http://www.vimeo.com/4745361 Z pewnych przyczyn niestety nie udało nam się zamieścić wcześniej wspomnianego filmu w naszej jutubowej galerii. Za utrudnienia przepraszamy (bardzo!!) i jednocześnie życzymy miłego oglądania.

wtorek, 5 maja 2009

Paklenica 25.04 - 03.05.2009 - Team Bro Climbing Expedition ;-)

..trudno zabrać się za opisywanie czegoś, co już minęło, bo nadal w serduchu szumi strumień z paklenickiego wąwozu i nie dopuszcza do głowy myśli o powrocie do rzeczywistości. Faktem jest, że kolejny wyjazd pod herbem Team Bro Climbing został zakończony, ale zacznijmy od początku..
Podróż podzielona została w sposób naturalny na dwie części: krótszą Wawa – Jura, i dłuższą Jura – Paklenica. W tym miejscu chylimy czoła przed Łysym za gościnę i nocleg, po którym pomknęliśmy przed siebie, naładowani pozytywną energią i sprężem. Nie mogło odbyć się bez przygód. Kiedy zdawało się, że wszystko pomyślnie zmierza do celu i nawet obranie różnych tras dojazdu (przez Słowację lub Czechy) nie przeszkodziło naszym rydwanom na ponowne spotkanie na trasie, w Słowenii czekała na nas niespodzianka - jedyne 185 eurasów mandatu za brak winiety na ośmio kilometrowym odcinku autostrady. Nie ma to tamto - przyjęliśmy karę na klaty pięciu rosłych mężczyzn (a dokładniej w konfiguracji 4 + 1) i ruszyliśmy dalej do celu. Szczęśliwie około 2.30 dotarliśmy do celu. Kołczu wykazał się wysokim poziomem wyrozumiałości wypuszczając nas pierwszego dnia na naprawdę rozgrzewkowe drogi. Pokonanie Nosoroga w iście żółwim tempie uświadomiło nam, że może wspinanie par excellence idzie nam nieźle, ale „zabawy” na stanowisku to dla nas zapomniana, magiczna wiedza. Jak się miało później okazać otrzymana reprymenda podziałała konstruktywnie i wpłynęła nawet na nie plątanie się lin ;) Kolejne dni przynosiły kolejne zdobycze, a poziom zbułowania wzrastał wraz z rosnącymi trudnościami dróg i zmieniającymi się warunkami atmosferycznymi. W każdym bądź razie nie zamierzaliśmy łamać regulaminu TBC i każdego wieczoru dzielnie dzierżyliśmy w dłoni Ożujsko, które stało się swego rodzaju symbolem wyjazdu :) Każdy łyk piwa pobudzał nasze wyobraźnie i przywodził do głowy coraz to nowe przemyślenia i filozofie, nie koniecznie związane ze wspinaniem. Kiepska pogoda i osłabiona zmęczeniem psycha wymusiła na nas dzień restu, tym bardziej, że dużymi krokami zbliżało się największe wyzwanie wyjazdu – zdobycie Anicy Kuk (droga D.Brahm), czyli jakieś 300 m wspinania. W tak zwanym międzyczasie nadszedł czas na retrospekcję z ratownictwa. Tutaj pozdrowienia dla Team Bellucci, który wyciągał nasz rydwan z hipotetycznych tarapatów :) Tym razem pogoda nie stanęła nam na przeszkodzie i szczęśliwie wkroczyliśmy nie tylko na szczyt Anicy, ale kolejnego dnia zaliczyliśmy prawdopodobnie najbardziej czujne wyciągi całego wyjazdu. Na pożegnanie Paklenicy zaliczyliśmy ostatnią kolację „u Kika”, przypieczętowaną paroma łykami ;) lokalnego złotego trunku. Nasze kocie ruchy zostały oczywiście zarejestrowane przez specjalnie wynajętych fotografów i lada dzień powinny pojawić się w galerii. Serdeczne podziękowania dla destruktorów: Koparki (Kołcza, Belmondo) i Łysego oraz współtowarzyszy doli i niedoli: Moni (Bellucci), Radka, Michała i Janka.

Wykaz dróg przebytych w ramach TBC Expedition Paklenica 2009:
Dzień I (sobota): Bana Split, Joint (obie drogi na Parkiraliste), Nosorog (Kukowi ispod Vlake)
Dzień II (niedziela): Karamara sweet temptations (Veliki Cuk), Huggavugga (Nad Ijuskom)
Dzień III (poniedziałek): Saleski
Dzień IV (wtorek): Zubatac/Orada (Kuk Tisa)
Dzień V (środa): dzień restowy
Dzień VI (czwartek): Celiski stup
Dzień VII (piątek): D. Brahm (Anica Kuk)
Dzień VIII (sobota): Domzalski