niedziela, 6 czerwca 2010

O dwóch takich co wybrały się z Mikim na wspinanie

Jedna potykająca się non stop o sznurówki i nabijając sobie siniaki, druga pozbawiona głosu (karma?!) i skazana przez to na 3 dni milczenia (czyt. wykluczona z rozmów i dyskusji) oraz Miki, czyli ten, który o nas dbał i ogarniał - w trójkę wyśledziwszy lukę pogodową naparli śmiało na podlesickie skały.

Prosto z drogi, stwierdziwszy że ukulturalnić się od czasu do czasu można, wpadli na szybko do Biblioteki. Miki czytać umiał i od razu znalazł jedynkowe egzemplarze, potem szumu narobili bo pokazali wspaniałą technikę klinowania w rysach i wieczorem uciekli na team-bro-clajmbingowe rozmowy.

Następnego dnia byli sensjacją Apteki - opuszczając sie na półwyblinkach ratowali czerwoną kość cudzym jebadełkiem (bo własnego nie posiadali). Kość uratowana choć lekko powykręcała się z bólu...ale będzie żyć (ufff...)
Rozkręciwszy się na plusowych piątkach na własnej, przerzucili się następnie w ciszy i skupieniu na plusowe szóstki również na własnej ( i bynajmniej nie z powodu mojej niemożności mówienia). I oczywiście znowu padły rysy, bo przecież nie ma nic piękniejszego. Wieczorem, romantycznie przy zachodzie słońca próbowali swoich sił na nieco trudniejszej wycenie. Krew jak zwykle z palców się lała, słowa latały...chyba, że ktoś nie mógł mówić-walczył wtedy w ciszy dopingowany słynnym "świeży jesteś! wyciskaj!Obiadu nie będziesz musiała robić!"

Kolejny dzień przyniósł nam nowe wrażenia i sensacje (dbamy o to aby, o TBC głośno było jak ziemia długa i okrągła). Po pierwsze, od dziś lewa to prawa a każdy z nas ma pierwszą lewą i drugą prawą czyli nie tą lewą. Po drugie, to co łatwe jest trudne, a to co trudne nadal jest trudne i nie ma...no nie ma :) ( jak nie wierzycie zapytajcie się Mikiego, który z 6.2/2+ usiłował zrobić VI+ :) ). Po trzecie...hmmm...po trzecie na jedzenie do Rzędek nie ma co jechać bo drogie i 'be'. A po czwarte jeśli mija się 7 wozów straży pożarnej, a w każdym jest min 4 strażaków to znaczy że jest w czym wybierać :)

Oby pogoda w przyszły weekend była równie uprzejma jak teraz.

PS. Jest rysa do zrobienia.Przewieszona. Jeśli mi pożyczycie camy i zechcecie wesprzeć dobrym słowem dopingowym to gwarantuję Wam zajebiste zdjęcia.Możemy negocjować :) A rysa taka niczego sobie jest...

2 komentarze:

miki pisze...

Wow - ale szybkość z tą relacją, mi po powrocie siły starczyło juz tylko na położenie się spać :)

wlodson pisze...

Ooooo niezłe foty! Tylko szkoda, że tak mało, ale za to widać przygód nie zabrakło ;) Apteka fajna rzecz, chociaż ja (stary wspinacz, z wieloletnim doświadczeniem :))) pamiętam jeszcze haki z czasów Bolesława Chrobrego.. heh