Jest zima, to musi być zimno, pani kierowniczko. Muszą być też skitury,
mimo że śniegu zatrzęsienia nie ma, a zagrożenie lawinowe sięga 3
stopnia.
Tym razem w Tatry wybiera się trzech pijaków: Jarek, Maciek i ja. Testujemy połączenie busem Warszawa - Zakopane. Towarzystwo mocno studenckie, niektórzy są... powiedzmy, że narzędzie którym byli ciosani nie było zbyt precyzyjne. Dochodzi do rękoczynów, najlepiej krajobraz po bitwie opisuje jeden ze współpasażerów krótkim "k**wa... jednorożec", na cześć wybrzuszenia powstałego na czole głównego bohatera zajścia. Kończy się na wykopaniu z autobusu. Reszta podróży jest nudna do bólu.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiftCsOaNwAXhRAfaXsIzW8xetBG8g1wCOsZW2AWcAJUJ8hrtzNF6LBCW_g6dYI8-zkGBsUQA9hPaRc6PTf6PpuztVrgQ5W-GItaEUv6PwkLHPZR3jWAzmqSrOMVvK7I8Rk5NGqFRQF3cQ/s1600/SDC11958.JPG)
Rano jemy porządne śniadanie i idziemy po sprzęt. Buty które pożyczam, są zrobione z puchu, wiatru i ognia piekielnego. Wygodne, dobrze trzymają nogę, pozwalają na bardzo szybkie podejście i dają siłę. Pierwszy raz na turach towarzyszy nam słońce i błękit. Dla takiego podejścia warto jechać w Tatry nawet na jeden dzień. Przy okazji badając wytorowane szlaki trafiamy w krzaczory i ścięte świerki. Myślę że podejście z nartami po zwalonych drzewach to już skialpinizm. Wychodzimy z lasu centralnie na szlak do Murowańca. Podejście kończymy na Gubałówce, a raczej tej drugiej górze z wyciągiem, która mi się z Gubałówką stale myli.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLEbdd1GWrpvC7u_z4p1ySNQzPz7sygvYHKiLDv8XOa05xww5qGyjRpzbSJQZV-TuXqA8sW4g3jhJYRTCe8hORuGvGztatep6uUkVrJVBVKpro5mpik8CvC32cghUjJcs474EtH73t-08/s1600/SDC11961.JPG)
Walka z górą jest bardzo nierówna, dostajemy lanie. Zjazd jest fajniejszy, tylko lawirowanie między wystającymi spod lodu kamieniami i trawkami męczy. Turę kończymy przy świetle czołówek, śmigając przez las. Narty odpinamy jakieś 300 metrów od ronda. To taka nagroda za trudy skiturów. Jeszcze trzeba podać bilans zysków i strat.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZAW4UlkYal1_2YCPLwjPqCOlLjp-h2oGRI_cYq7gyaQJjzK2VC-kIeB4XBquZYQJSjiZGeoLXCOokxJg1us2GFzC_M2wFKUsCPzYbg3crjwvqZ9XCeefBar6KYYgqnDIMD12ei8SEkjo/s1600/20140215_135918.jpg)
Maciek zostaje pokonany na podejściu, Jarek na zjeździe, a ja wieczorem. Wieczoru i poranka nigdy nie opowiem. Ale niedziela zakończyła się zdobyciem masywu Nosala. Idziemy jeszcze powylegiwać się na termach, tak to się kończą nasze wyjazdy skiturowe. W poniedziałek rano na skrzydłach PKP docieramy do pracy. Dzięki chłopaki, powtórka w połowie marca.
1 komentarz:
Lumpen Expedition 2
Prześlij komentarz