sobota, 30 listopada 2013

One night in Bangkok


No i pierwszy dzień już za nami. Zaczął się w Polsce, kończy w Bangkoku. W sumie będą 32 godziny bez porządnego snu. Przez ten czas zaliczyliśmy Dubaj, obejrzeliśmy kilka filmów, znaleźliśmy ulicę z hostelem, co w Bangkoku wcale nie jest takie łatwe i spotkaliśmy przypadkiem znajomego z Polski.
Wbrew obiegowej opinii, że Aerofłotem twój bagaż doleci potem, Kasia dotarła również bez nieprzewidzianych przygód. Wieczorem poszliśmy na spacer. Było wszystko: buddyjscy mnisi, wiece na ulicach (może będą z tego jakieś zamieszki), małpa na smyczy, która na pewno wplątana jest w handel narkotykami, podejrzanie wyglądające salony masażu. Prawdziwe Kac Vegas ;)
Dalej nie do końca mogę uwierzyć że spędzę tutaj kolejne 2 miesiące. Cóż, na razie staram się o tym nie myśleć ;)

2 komentarze:

AC pisze...

No cóż - chyba będziemy musieli pogodzić się z lakonicznością wpisów... Tak więc - więcej zdjęć! ;-))

Cholera - ale Wam zazdroszczę :-)

Trzymamy kciuki!

M&K&Z

Anna Wojtkiewicz pisze...

Właśnie o Was rozmawialiśmy i zastanawialiśmy się jakie oglądacie teraz widoki będąc 12 tysięcy kilometrów stąd. No cóż...z jednej strony zaspokoiliście naszą ciekawość, z drugiej - już nie możemy się doczekać kolejnych relacji!
Pozdrawiamy i życząc powodzenia czekamy na kolejne relacje z wyprawy!
Ania i Seba