Przy okazji pierwszy rzut oka na miasto. Po Yangon, szykujemy się na smród, syf i chaos. Mandalay w skali azjatyckich miast, jest nawet czyste, ładne, Tylko strasznie tu gorąco. Idziemy coś zjeść po podróży, to w tym mieście poznajemy najlepsze przysmaki Birmy, ale po kolei.
Pierwszy dzień mija pod znakiem kuchni indyjskiej (wpływy kultury indyjskiej są dość widoczne w tej części kraju). Dostajemy curry z kurczakiem i ryżem, cienki chlebek, warzywa – marchew, ogórek, fioletowa rzodkiewka. Potem to odchorujemy.
Zwiedzanie Mandalay dzielimy na dwa dni, pierwszy dzień – sami zwiedzamy miasto na skuterze, drugi – razem z zaprzyjaźniona parą Freddym i Glorią bierzemy taksówkę, żeby zobaczyć stare stolice Birmy, pagody oraz najdłuższy drewniany most na świecie. Jazda skuterem w Birmie, jest łatwiejsza niż w Wietnamie, ale trzeba przywyknąć do innych zasad ruchu drogowego.
Fabryka złotych liści |
Jedziemy pozwiedzać miasto – zaczynamy od klasztoru zbudowanego w całości z drewna tekowego, potem przychodzi czas na złotego buddę, złotą stupę, targ. Oglądamy też pałac królewski otoczony ze wszystkich stron poligonem i bazą wojskową.
Psy są wszędzie |
Wieczorem zabieramy się za birmański street food. Jedzenie jest bardzo tłuste i smaczne. Próbujemy naleśniki z nadzieniem z warzyw i chilli, smażone na wklęsłej patelni na środku ulicy, oraz ciastka “męża i żony”, smażone w półkolistych zagłębieniach wielkiej patelni, a potem zlepiane ze sobą w kulki – nadziewane warzywami (na ostro), jajkami przepiórek albo ciastem.
Ale nasze ulubione są chyba naleśniki na słodko, z kokosem dla Uli, z orzeszkami ziemnymi dla mnie.
Następnego dnia ruszamy w podróż taksówką, razem z Glorią i Freddym. Na początek jedziemy zobaczyć fabrykę złotych liści. Pewną formą modlitwy jest naklejanie na posąg Buddy cienkich listków złota.
Dzięki takim wyklejankom, posąg w Mandalay zwiększył dziesięciokrotnie swoją wagę w złocie przez ostatnie 80 lat. Fabryka złotych liści składa się przede wszystkim z uklepywania (przez kilka godzin) bryłek na cienkie listki. Jest oczywiście też marketing i pakowanie, ale samo uklepywanie złota jest najciekawsze.
Degustacja betelu |
Nie dało się przetłumaczyć że koniem nie, “Hello, horse cart?”. Ostatecznie, mimo że “very far, ten kilometer”, oglądamy to co chciemy w godzinę, na piechotę. Dzień kończymy oglądając zachód słońca z mostu U Bain, najdłuższego drewnianego mostu na świecie. Powrót do Mandalay to jeden wielki korek.
Postanawiamy przedłużyć nasz pobyt o jeszcze jeden dzień, powęszyć po targu i zobaczyć Jade Market, czyli wytwórnię i targowisko szmaragdów.
Ciężko pracujące dzieci to widok typowy dla Birmy |
Uli bardzo nie smakuje, dla mnie jest całkiem w porządku. Ale nie na tyle, by mieć pomarańczowo-czarne zęby jak lokalesi. Idziemy też na przedstawienie teatru kukiełek, Birmańskie wydarzenie kulturowe. Jest ok, ale komary zjadają nas żywcem. Następnego dnia opuszczamy nasz przytulny hostel w Mandalay i ruszamy w podróż do Kalaw, do tajemniczego stanu Szan, połazić po dżungli. 200 km podróży samochodem zajmie nam 6 godzin. Podróżowanie po Birmie to przygoda.
1 komentarz:
Super zdjęcia. Dziękujemy!
Dlaczego inny wymiar Birmy? Inny od Bagan? Może to właściwa perspektywa.
Prześlij komentarz