niedziela, 26 stycznia 2014

Zimowe szaleństwo

Sihanoukville można opisać jako Lloret de Mar/Ibiza/Sopot/jakakolwiek inna imprezownia, tylko w azjatyckim wydaniu. Turystyka rozwinęła się tu gwałtownie przez ostatnie 5 lat, przyjmując wzorce z całego świata. Dzięki temu mamy tu tuk tukową mafię, rozboje, kradzieże, oszustwa, prostytucję, narkotyki a alkohol leje się w dużych ilościach na całonocnych imprezach. Jednym słowem "osom". Postanawiamy przyłożyć się do szukania noclegu, chcemy spędzić na plaży kilka dni.
Centrum miasta i główna plaża odpadają, jedziemy do jednej z oddalonych plaż, Plażę Zwycięstwa (pierwsze skojarzenie to Gin Zwycięstwa z książki Orwella, 1984) i znajdujemy tani i czysty hostel. Zastanawiająca jest tylko średnia wieku mieszkańców okolicznych hoteli, oscylująca w granicach wieku emerytalnego, mocno kontrastująca z mocno młodzieżowym centrum miasta.
Po przestudiowaniu oficjalnej mapy miasta, okazuje się że obok znajduje się ulica czerwonych latarni, zaznaczona i opisana, żeby można było tam łatwo trafić. Wieczorami okoliczne puby zapełniają się lokalnymi paniami w baaardzo krótkich spódniczkach oraz starymi dziadami próbującymi przeżyć swoją 4 czy 5 młodość. Dziewczyny rano idą na plażę, mi to trochę pachnie nudą, więc pożyczam skuter i jadę do pobliskiego parku narodowego zobaczyć piękne plaże, małpy i góry. Na miejscu okazuje się, że większość parku to baza wojskowa a wycieczki są tylko 5km, tylko z przewodnikiem i tylko za setki dolarów. Nie, dziękuję.
Snuję się po okolicznych plażach, bo samo miasto nie ma nic do zaoferowania, poza posągiem lwa z wielkimi jajami. Wieczorem idziemy na wspólną kolację, potem jeszcze spacer na plażę, połączony z kąpielą dla niektórych. Następnego dnia płyniemy zobaczyć tropikalne wyspy, ponurkować i pobyczyć się na plaży. Wszystko fajnie, tylko skóra na plecach piecze mnie do tej pory, od nadmiaru słońca.
Ogólnie rozczarowani Sihanoukville, kupujemy bilety na nocny autobus do Siem Reap i jeszcze tego samego dnia uciekamy z miasta. Oczywiście autobus ma podwójne łóżka, o ile Monika i Agnieszka mają wspólne spanie, to ja dzielę miejsce w autobusie z khmerskim rybakiem. Przynajmniej myślę że jest rybakiem, to jedyne wytłumaczenie na smród ryby całą drogę. Ta podróż zdecydowanie nie jest najlepszą nocą mojego życia.

3 komentarze:

Anna Wojtkiewicz pisze...

hehe, rozumiem, że zdjęcie nr 3 przedtawia Wasz wypasiony hotel? :D

Jarek pisze...

Piter, dalej masz tendencję do narzekania? Tu jest minus 15, aseptycznie i nie ma słońca od 8 tygodni. Nawet snieg spadł. Ale zapowiadają roztopy, czy to oznacza, ze juz wracacie?

AC pisze...

Piter tak narzeka bo rybak nie był wystarczająco czuły przez tą niezapomnianą noc ;-)